Niezwykle ciężką przeprawę miał w Bełchatowie wicelider grupy B. LOTOS Trefl wprawdzie pokonał PGE Skrę, ale po ponad dwóch godzinach zaciętej walki, dopiero po tie-breaku.
Przez cztery sety trwała niezwykle zacięta rywalizacja, istna wymiana ciosów, kończona minimalnym zwycięstwem jednej lub drugiej drużyny. Pierwszą partię wygrali bełchatowianie 25:23, następne gdańszczanie – do 24 i do 27, w czwartej znów górą była PGE Skra 25:22. Niemal we wszystkich elementach drużyny grały na takim samym poziomie z "lekkim wskazaniem" na ekipę gospodarzy. Jedyny wyjątek stanowiła liczba błędów. Podopieczni trenera Radosława Kolanka zdobyli 30 oczek po pomyłkach rywali, gdańszczanie o połowę więcej.
I właśnie kilka błędów bełchatowian na początku tie-breaka miało wielkie znaczenie dla jego wyniku i zarazem rezultatu całego spotkania. Gdańszczanie w tym czasie niemal się nie mylili, a gdy Patryk Kulpaka zaserwował trzy asy z rzędu, LOTOS Trefl odskoczył na 9:3. Takiej przewagi siatkarze trenera Edwarda Pawluna nie mogli już roztrwonić. Wygrali 15:7 przy pierwszej piłce meczowej, skończonej przez Adriana Wielebę.
Za najlepszego zawodnika meczu (MVP) uznano Michała Bilickiego, środkowego LOTOSU Trefla, który zdobył cztery punkty blokiem i skończył 7 z 12 ataków. 17 oczek dla gdańszczan uzyskał Maciej Ptaszyński (w tym 2 zagrywką i 4 blokiem), a 13 Adrian Wieleba. PGE Skra miała dwie armaty: Błażeja Paszkiewicza, który zdobył aż 27 punktów (2 zagrywką, 4 blokiem) i Mikołaja Sawickiego – 20 (3 asy, 2 bloki).
Dołącz do rozmowy o tej wiadomości na forum